19 listopada przypada 16 rocznica śmierci Ryszarda Smożewskiego, reżysera, dziennikarza, pisarza, w latach 1972 – 1988 dyrektora Tarnowskiego Teatru im. Ludwika Solskiego, ale przede wszystkim dobrego człowieka, naszego Przyjaciela. Jego portret wisi w Galerii Mistrzów Ośrodka Praktyk Artystycznych Teatru Nie Teraz w Rudzie Kameralnej k. Zakliczyna.
Był znakomity w tym co robił. Z „Solskiego” w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku uczynił jedną z najlepszych scen w Polsce. Kiedy nasz Teatr zaczynał swą teatralną podróż przez czas, ten sławny dyrektor (nie ma w tym określeniu cienia przesady) zaszczycił nas swoim zainteresowaniem. Bywał na spektaklach, słuchał, czasami coś podpowiadał. Później, kiedy spiskowo i haniebnie pozbawiono go możliwości dalszej pracy w Jego Teatrze, związał się z TNT jeszcze bardziej. Brał między innymi udział w naszym artystycznym projekcie „Tichsze” (1992), realizowanym w okolicach Kalwarii Pacławskiej. W ramach Rady Programowej doradzał też Tomaszowi Żakowi, gdy ten był dyrektorem tarnowskiego Pałacu Młodzieży.
Kiedy TNT, politycznie wykluczany i pozbawiany możliwości normalnej pracy w Tarnowie, w końcu znalazł swe miejsce w Gimnazjum nr 4 im. Jerzego Brauna, gdzie utworzona została nawet scena z prawdziwego zdarzenia, to wówczas uroczyście (27 marca 2015 r.) nadaliśmy jej imię Ryszarda Smożewskiego.
Tak wówczas o tym mówił dyrektor TNT, Tomasz A. Żak:
Wśród tych, co pomogli, co zainspirowali, do których przy różnych okazjach się odwołujemy, jest również Ryszard Smożewski. Tak, ten Smożewski! Tak, ten sam, który w latach 70-tych i 80-tych XX wieku zwany był w polskim teatrze „złotym chłopcem”. Ten, który z małego teatrzyku w mieście położonym pomiędzy Rzeszowem i Krakowem uczynił jedną z ważniejszych scen polskich. Wspaniały szef, wizjonerski menadżer, artysta w każdym calu. Człowiek, który uznał, że Tarnów to jego miasto, choć nie był stąd. Pokochał Tarnów, a to miasto najpierw go wyrzuciło, potem lekceważyło, a dzisiaj nawet pamiętać nie chce. Kiedy kończył się remont miejskiego teatru, proponowałem, aby Małą Scenę nazwać jego imieniem. Sprawa „utonęła”… Parę lat temu z gronem przyjaciół przygotowaliśmy książkę – swoistą monografię życia i działalności pana Ryszarda. Złożyliśmy na ręce władz miasta projekt jej wydania. Nie uzyskał akceptacji…
Przypomnijmy więc tego, którego zwano – Golden Boy
Ryszard Smożewski (1930 – 2008) był dzieckiem Zamojszczyzny, gdzie w Biłgoraju w ciężkich powojennych latach spędził dzieciństwo, i skąd wyruszył aby „zdobyć świat…” Jeszcze będąc w szkole średniej podejmował próby dziennikarskie i to wtedy zadebiutował w kieleckim dzienniku „Słowo Ludu”. Po edukacji w Warszawie powrócił z nakazem pracy (takie były czasy) do „swoich” Kielc i już swojej gazety przez całe lata był czołowym publicystą, szczególnie znanym z cotygodniowych felietonów (część z nich ukazała się później w osobnej książce). Jako dziennikarz współpracował ze sławną w tamtych czasach „Polityką” oraz nie mniej popularnym tygodnikiem „Szpilki”.
Założył w Kielcach słynny środowiskowy Klub Dziennikarza i Aktora. Tam zaistniał jako twórca i reżyser stworzonego przez siebie Teatru Faktu. To u niego zadebiutował Jan Nowicki. Swoje monodramy prezentowali tam m.in. Ryszard Filipski i Henryk Giżycki. Wtedy też nawiązał współpracę z teatrem dramatycznym w Kielcach i „Bagatelą” w Krakowie, gdzie przez czas jakiś pełnił funkcję kierownika literackiego.
Był rok 1972, kiedy podjął współpracę z Teatrem im. L. Solskiego w Tarnowie, w którym wyreżyserował na małej scenie „Czapę” Janusza Krasińskiego, a później już na dużej scenie „Moralność pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej. Warto dodać, iż debiutowała w tym spektaklu tarnowianka, znana krakowska aktorka Ewa Czajkowska, późniejsza wieloletnia życiowa partnerka Ryszarda.
Smożewski objawił się w budynku przy ulicy Mickiewicza, jako młody gniewny, wręcz skandalista, który miał zmienić oblicze ówczesnego skostniałego i prowincjonalnego teatru w nowoczesny przybytek Melpomeny. I zmienił, dosłownie w sensie materialnym (wraz z jego przyjściem zakończył się generalny remont budynku teatru) i artystycznym. Zatrudnił całą plejadę absolwentów z łódzkich i krakowskich szkół teatralnych, którzy wraz z młodymi reżyserami, scenografami, kompozytorami w krótkim czasie stworzyli prawdziwy teatralny „dream team”.
W powszechnej opinii Smożewski miał świetna „rękę do aktorów”. O tym, że się nie mylił najlepiej świadczą kariery aktorskiej młodzieży startującej w Tarnowie. Do dzisiaj brzmią mi w uszach drewniane chodaki, w których prywatnie chodził po teatrze młodziutki Krzysiu Stroiński (czas jakiś mieszkał nad pracowniami teatralnymi w budynku zaplecza). To był czas kiedy kręcił on swój pierwszy serial, kultowe „Daleko od szosy”. To właśnie u nas Andrzej Grabowski poskramiał na scenie szekspirowską złośnicę czyli Anię Tomaszewską, swoją późniejszą żonę. Podobnie było ze zjawiskowym Andrzejem Malcem, który zaangażował się do naszego teatru tuż po nakręceniu słynnego filmu „Trzeba zabić tę miłość”).
No a apogeum wszystkiego był „Złoty chłopiec” z Andrzejem Bieniaszem w roli głównej (od nas trafił do Teatru „Ateneum” w Warszawie), rozgrywany na bokserskim ringu ustawionym na środku widowni, na który widzowie przyjeżdżali m.in. z Krakowa. To było jedno z najgłośniejszych osiągnięć Smożewskiego.
W tamtych latach wszyscy pracownicy, a było ich w pewnym momencie aż 140, w tym 34 aktorów (!), traktowali ten teatr jak własny dom i azyl, tworząc jedna wielką teatralną rodzinę.
Smożewski był teatralnym wizjonerem, działał niezwykle dynamicznie, nierzadko wbrew utartym schematom i procedurom. Był na wskroś pluralistyczny, otwarty na różne opcje polityczne i ludzi. Wprawdzie regularnie spotykał się z pierwszym sekretarzem KW PZPR Stanisławem Opałką, ale bywał też w rezydencji tarnowskiego ordynariusza, ks. abp Jerzego Ablewicza. W jako jednym z pierwszych w Polsce teatrów wystawiono w Tarnowie sztukę „Brat naszego Boga” Karola Wojtyły, z którym już jako papieżem dyr. Smożewski korespondował w tej sprawie. Obok sceny dramatycznej rozpoczęła działalność też Scena Lalkowa, której kierownictwo sprawowała Ewa Marcinkówna.
„Solski” Smożewskiego dla swych teatralnych projektów adoptował różne miejsca i przestrzenie: w zamkach (m.in. w Nowym Wiśniczu i Dębnie, gdzie gościnnie występował Marek Grechuta); w pałacach i dworach (m.in. w Dołędze); w kościołach. Także w tzw. objeździe, który obejmował całą południową Polskę, od Śląska po Bieszczady, sprawiając, że teatralne przebywały poza swoją stałą siedzibą całe tygodnie.
Za dyrektorskiej kadencji Ryszarda Smożewskiego Tarnowski Teatr uzyskał szereg nagród i wyróżnień w rozmaitych konkursach i festiwalach. M.in. pierwszą nagrodę w Ogólnopolskich Spotkaniach Teatralnych Kalisz `75; pierwszą nagrodę Ogólnopolskich Konfrontacji Teatralnych w Opolu, nagrodę dla Andrzeja Grabowskiego za główną rolę w spektaklu Marka Piwowskiego „Przepraszam czy tu biją” na Ogólnopolskich Spotkaniach Teatralnych w Kaliszu, tudzież kilka nagród Ministra Kultury i Sztuki za całokształt działalności teatralnej. Zostały również dostrzeżone indywidualne zasługi Ryszarda Smożewskiego, jako dyrektora Tarnowskiego Teatru – w 1976 roku przyznano mu Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Przez kilka lat Smożewski, co warto dodać, był głównym reżyserem krakowskiego ośrodka telewizyjnego, dzięki czemu „Solski” zaistniał również na szklanym ekranie.
Łącznie Ryszard Smożewski wyreżyserował w teatrach (m.in. Kielc, Wrocławia, Koszalina, Częstochowy, Katowic, gdzie był kierownikiem Sceny Kameralnej) i w telewizji ponad 100 widowisk.
Po raz pierwszy też w dziejach tarnowskiej sceny nawiązana została współpraca z teatrami zagranicznymi – z rumuńskim Sibiu, ukraińskim Żytomierzem, węgierskimi Kacskemet i Kiskores, słowacką Nitrą. Wymieniano reżyserów, scenografów i całe spektakle.
To wielkie „koło życia” warto raz jeszcze obrócić i zacytować, jak w 1993 roku Ryszard pisał w Echu Tarnowa o Teatrze Nie Teraz po pokazie w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych naszego przedstawienia „Europa po deszczu”:
(…) „Europa po deszczu” wyraźnie zaabsorbowała widownię, co poświadczyła i ożywiona rozmowa, jaka odbyła się po spektaklu pomiędzy [reżyserem] i młodymi ludźmi. Spektakl?… Można i tak nazwać te skaczące, rozbiegane impresje, znaki, słowa, gesty, sumujące się w „Europę po deszczu”. Wolałbym to wszakże nazwać przejmującym okrzykiem przeciwko zabijaniu ludzi przez ludzi. A, gdy po tym ostrzeżeniu Tomasza A. Żaka powróciłem do domu – senator Wende ostrzegł mnie w telewizyjnej „Panoramie”: terroryzm zbliża się do Polski… „Teatr Nie Teraz”? Ależ on mówi, pokazuje, hałasuje o tym, co teraz, teraz!”
Ryszard Zaprzałka
W Teatrze Solskiego (a w zasadzie – Smożewskiego) przez 25 lat, a od lat 20 w Teatrze Nie Teraz